czwartek, 4 sierpnia 2016

Dziewiętnaście.

Dwa miesiące później.
    Janek nerwowo rozglądał się w sklepie za Luizą. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego jak ciężkie bywają zakupy z kobietami. Bezradny usiadł na kanapie w dziale z meblami do salonu. Mieli przyjść tylko po farby do ich nowego, wspólnego mieszkania.
Mijały minuty, a Luizy nadal nie miał w zasięgu wzroku. Oparł się łokciami na kolanach i zaczął nerwowo podrygiwać nogą.
Nigdy więcej powiedział pod nosem cicho wzdychając. Po chwili poczuł wibrację telefonu. Wyciągnął go z kieszeni i kiwając głową odczytał smsa od swojej ukochanej.

Luizka: Jestem w dziale z dywanami, pomóż, nie mogę udźwignąć koszyka. :(

Powoli kierował się do miejsca, w którym znajdowała się dziewczyna. Uważnie rozglądał się po regałach znajdujących się w okół niego, rozmyślając co Luiza napakowała do sklepowego koszyka. Droga do miejsca docelowego bardzo mu się dłużyła, przestał się dziwić dzieciom, które często gubiły się w takich sklepach. Milion ścieżek, zakamarków, wszystko wydawało się nie mieć końca. Stracił już nadzieje, że kiedyś dojdzie do odpowiedniego działu. Mijając miejsce z duperelami do kuchni ujrzał wiszące dywany. Bingo! Zza jednego zauważył stojącą Luizę, a pod jej nogami pełny koszyk.
    - Nie widzę tu farb... - powiedział zerkając na przedmioty wysypujące się z żółtego, plastikowego pojemnika. - A waży tyle jakby to były farby dla całego miasta. - podniósł i uśmiechnął się.
    - Kochanie, farby wybierzemy razem, a wnętrze też trzeba jakoś urządzić, prawda? - rzuciła pędząc w stronę działu z wystrojem sypialni.
    - Chcesz za jednym zamachem wszystko kupić?
    - A nie? To się nazywa oszczędność czasu!
    - ... ale nie pieniędzy... - jęknął.
Luiza uśmiechając się pokręciła głową. Złapała Janka za rękę i pociągnęła w stronę półek z lampkami nocnymi. Skoczek postawił koszyk obok materacy. Usiadł na jednym z nich i spojrzał na zegarek. Obliczył, że byli już w tym sklepie dokładnie trzy godziny i dwadzieścia sześć minut. Luiza obróciła się w jego stronę i przymrużyła oczy.
    - Jak myślisz, która będzie najbardziej odpowiednia? - wskazała palcem na czarną, a później czerwoną lampkę.
    - Może najpierw wybierzmy farby? Później będziemy wbierać dodatki... I proszę Cię pośpiesz się, chciałbym zdążyć na trening. - złożył ręce jak do modlitwy.
Luiza westchnęła dosyć głośno zdając sobie sprawę z tego, że Janek miał rację. Najpierw farby, meble, dopiero potem różne dodatki. Dziwne, że sama na to pierwsza nie wpadła, ale chciała, żeby ich pierwszy, wspólny kąt wyglądał idealnie.
    - Zgoda. Masz rację. Dziś tylko farby, wybierzemy wstępnie meble, a dodatki kiedy indziej! - uśmiechnęła się szeroko - teraz tylko trzeba to wszystko odłożyć...
    - Luiza... Siedzimy tu ponad trzy godziny i teraz spędzimy kolejne trzy na odkładaniu tych rzeczy, a następne trzy na wybieraniu farb.
    - Nie denerwuj się! Wiem co zrobimy. - powiedziała i zniknęła za regałami.
Janek złapał się za głowę, zamknął oczy. Nabrał powietrza do ust i zanim zdążył je wypuścić, jego ukochana stała przed nim z panią z obsługi. Na początku kobieta nie była zbyt zadowolona po wysłuchaniu prośby Luizy o wyjęciu rzeczy z koszyka, ale widząc minę i irytację skoczka ostatecznie przyjęła ją z uśmiechem. Oboje podziękowali i ruszyli w kierunku działu z farbami.

Ku uciesze skoczka wybieranie odpowiednich kolorów do poszególnych pomieszczeń zajęło im mniej czasu niż zakładał. Sypialnia w kolorze dojrzałej wiśni, kuchnia trawy morskiej, łazienka szklanej tafli, przedpokój srebrzystej rosy, a salon w kolorze migdałowym.
    - Ten koszyk powinien mieć taką zawartość od razu po wejściu do tego sklepu. - powiedział podnosząc koszyk, który okazał się niezwykle ciężki. Luiza musnęła go w usta i zaczęła kierować się w kierunku kas.
    - A meble?
    - Oszczędzę Ci cierpień oraz czasu, wybierzemy wieczorem przez internet, zamówimy i przyjedziemy tylko odebrać.
Janek odetchnął z ulgą i razem z dziewczyną udał się do kasy zapłacić za zakupy. Cały czas nie spuszczał z niej wzroku. Była taka szczęśliwa, radosna, cały czas uśmiechnięta. Chciał ją taką widzieć cały czas. Czuł, że teraz czekają ich same, takie szczęśliwe chwile.

Dwa tygodnie później.

    Luiza obudziła się dosyć wcześnie.  Leniwie przeciągnęła się na łóżku. Popatrzyła w stronę leżącego obok niej Janka. Uśmiechnęła się szeroko. Pierwsza noc w ich wspólnym, nowym mieszkaniu. W pomieszczeniu unosił się jeszcze zapach farby. Wstała i podeszła do okna. Za szybą piękny widok na góry. W oddali było widać również skocznie narciarską. Otworzyła w swoim życiu właśnie nowy rozdział. Z mężczyzną u boku, którego naprawdę kocha.
Z wielkim uśmiechem udała się do kuchni przygotować śniadanie. Stanęła w progu między kuchnią, a salonem, skrzyżowała ręce i zamknęła oczy. Nagle poczuła jak skoczek obejmuje ją w pasie.
    - Wciąż nie mogę w to uwierzyć... - powiedziała i odwróciła się w jego stronę.
    - W co?
    - W to, że mieszkamy razem, że mam Cię teraz na codzień... - położyła mu głowę na piersi, a on pogładził ją po włosach. W jego objęciach czuła się bezpiecznie, kochana. Wiedziała, że teraz będzie musiała się nauczyć na nowo żyć w duecie. Wiedziała również, że to na pewno będzie inne życie niż z Łukaszem.
Oswobodziła się z jego uścisku i pewnym krokiem poszła do kuchni przygotować posiłek.
    - Naleśniki czy jajecznica?
    - Jajecznica. - powiedział wyciągając kubki z szafki, aby zrobić kawę.
Postawił pełne, parujące szklane naczynie na stole. Usiadł na krześle i wpatrywał się w przygotowywyjącą śniadanie Luizę.
Po chwili dziewczyna dosiadła się do niego. Przygotowana przez nią jajecznica smakowała tak dobrze, jak wyglądała.
    - Może zrobilibyśmy imprezę dziś wieczorem? Tak, żeby ochrzcić nowe mieszkanie... - zaproponował Janek popijając kawę.
    - Najpierw kochanie może ochrzcimy sypialnie i nowe łóżko? - posłała mu namiętne spojrzenie.
Wstała i usiadła mu na kolanach. Oplotła mu szyję rękami całując namiętnie. Skoczek od razu domyślił się, co jego ukochana ma na myśli. Wziął ją na ręce kierując się w stronę sypialni. Położył ją na pościeli, która pachniała kwiatami. Nachylił się nad nią, zaczął powoli ją rozbierać. Po chwili już kompletnie nadzy oddali się chwili namiętności.

    - To teraz możemy urządzić imprezę. - powiedziała z uśmiechem po wszystkim ubierając bieliznę. - Ty też powinieneś się już ubierać, bo spóźnisz się na trening.
    - Nie chce mi się. Rozleniwiłaś mnie teraz... - roześmiał się i pociągnął za rękę. Luiza znowu leżała obok niego.
    - Kochanie, wiesz, że musisz. - popatrzyła mu w oczy. - Chyba nie chcesz, aby Łukasz znowu zaczął się Ciebie czepiać. Dopiero co wszystko ucichło.
    - Wiem. Dziwne, myślałem, że dłużej będzie wobec mnie taki oschły, a z tego co mówił mi Maciek, Łukasz twierdzi, że jeżeli wypełnie wszystkie postawione mi teraz zadania, to w Pucharze Świata mam szanse nawet na pierwszą dziesiątkę.
    - No widzisz! Więc wstawaj, do dzieła, udowodnij mu, że jesteś najlepszy. Do pucharu świata wcale nie zostało już tak dużo czasu. - podniosła się z łóżka, wzięła jego t-shirt w rękę i rzuciła w niego. - Ubieraj się!
    - A co do wieczornej imprezy, Maciek, Patrycja, Kamil i jego dziewczyna, wystarczy tyle gości? - zapytał ubierając się.
    - Wystarczy. Sami najbliżsi, nie chcę sprzątać później zdemolowanego domu, chociaż z Kamilem to wszystko możliwe... - roześmiała się.  - Zaraz zadzwonię do Pati i brata, a Ty na skoczni zaproś Maćka.
Janek skinął głową, wziął torbę, pocałował na pożegnanie Luizę i poszedł na trening. Dziewczyna po jego wyjściu zamkęła drzwi, wróciła do sypiali i pościeliła łóżko.
Po ogólnym posprzątaniu mieszkania udała się do sklepu po jakiś alkohol i przekąski na wieczorne spotkanie.
Po drodze zadzwoniła do brata, który z wielką uciechą przyjął zaproszenie. Nie podarował sobie komentarza na temat Łukasza, na który tym razem Luiza odpowiedziała śmiechem. Przyjaciółka dziewczyny również wyraziła chęć przybycia, aby obejrzeć ich nowe mieszkanie.

    Przed siedemnastą Janek wrócił zmęczony z treningu. Dał z siebie więcej niż 100%, co niestety zaczął odczuwać po wejściu do domu. Nie miał siły na imprezę, jednak słowo się już rzekło. Po przekroczeniu progu salonu od razu zwrócił uwagę na stół, na którym stało już wszystko przygotowane. Wino dla dziewczyn, piwo dla chłopaków. Miska wypełniona popcornem, talerz z kanapkami oraz gigantyczna ilość cukierków.
    - Jesteś najlepsza. - powiedział od razu podchodząc do ukochanej. Mocno ją przytulił i pocałował. - Ale jedno wino dla was wystarczy? - Luiza uderzyła go w ramie.
    - Mamy się bawić, a nie upijać. Darii nie będzie, bo musiała zostać w pracy, ale Kamil oraz Patrycja jak najbardziej się pojawią.
    - To dobrze, Maciek też. Przyniosę jeszcze jakieś talerze. - puścił jej oczko i zniknął w kuchni.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Luiza odruchowo stanęła przed lustrem w przedpokoju i poprawiła włosy. Otworzyła je szeroko i jej oczom ukazał się Maciek. Z uśmiechem podniósł do góry reklamówkę z piwem. Dziewczyna zaprosiła go do środka. Janek kiedy usłyszał swojego przyjaciela od razu wyszedł i na widok kolejnych trunków zaśmiał się.
    - Szykuje się niezła balanga w takim razie. - skomentował Maciek. - Ktoś jeszcze będzie?
    - Moja przyjaciółka i mój brat.
Skoczek skinął głową i otworzył pierwsze piwo. Podszedł do stolika częstując się już wcześniej przygotowanymi przekąskami. Po chwili znowu zadzwonił dzwonek. Tym razem Janek poszedł otworzyć. Wpuścił pozostałych gości do środka.
    - To chyba już możemy zaczynać. - powiedział z uśmiechem i włączył muzykę.
    - Maciek już wcześniej zaczął. - wzrok wszystkich skierował się w stronę Kota, który niczego nieświadomy odwrócił się do gości z ustami pełnymi popcornem.
    - No co? - powiedział, ale nikt go nie zrozumiał. Wszyscy się roześmiali. Szybko przełknął to, co miał w ustach i podszedł do Patrycji. - A my to się chyba nie znamy jeszcze. - wytarł tłustą rękę o spodnie i podał rudowłosej dziewczynie. - Kot. Maciej Kot.
Dziewczyna zaśmiała się. Poczuła jak oblał ją rumieniec.
    - Patrycja. - odwzajemniła uśmiech skoczka.
    - Ej, ej, mnie proszę nie pomijać! - wtrącił się brat Luizy. - Borowski. Kamil Borowski. - podszedł do Maćka i podał mu rękę. - Najlepszy i jedyny brat panny Luizy.
    - Już chyba długo panną nie zostanie. - zaśmiał się Maciek robiąc łyk piwa.
Luiza spojrzała na Janka, a on na nią. Oboje się do siebie uśmiechnęli i pocałowali. Wszyscy usiedli na kanapie, Luiza nalała wina do kieliszków, natomiast panowie biorąc przykład z Kota pili piwo z puszki.

    Po trzech godzinach męska część parapetówki była już trochę wstawiona. Nie dało się tego nie zauważyć, wystarczyło byle jakie słowo, a oni zanosili się już śmiechem. Brat Luizy wstał podnosząc kolejną puszkę piwa do góry.
    - To chyba w końcu pora wznieść toast za zakochaną parę! - reszta gości podchwyciła jego pomysł i również wstała. - Gorzko, gorzko! - zaczął krzyczeć Kamil. Luiza i Janek pocałowali się. - A Łukaszka to czemu nie zaprosiliście? Miałby niezły ból dupy.
    - On chyba za stary na takie imprezy. - rzekł rozbawiony Maciek.
    - Łukaszek, misio, misio jak to mawia nasza matka, hahaha, byłby honorowym gościem tej imprezy!
    - Kamil, chyba już powinieneś przystopować. - szturchnęła go Luiza.
    - Luizka, wyluzuj. Wszyscy świetnie się bawimy, a Łukaszek... - Kamil nie zdążył dokończyć, ponieważ zadzwonił jego telefon. - Ups, moja kobieta dzwoni, przepraszam państwa. - całkiem pijany ukłonił się i wyszedł na balkon. Po chwili wrócił. - Witam państwa serdecznie ponownie, niestety muszę wracać już do siebie. Módlcie się, żebym przeżył do jutra rana. - zaśmiał się.
    - Pójdziesz sam czy odprowadzić Cię?
    - Dam radę! Dobranoc wszystkim pięknym paniom i przystojnym mężczynom. - ukłonił się jeszcze raz. Luiza odprowadziła brata do drzwi i wrócił do gości.
    - Twój brat jest świetny. - powiedział przez śmiech Maciek. - Teraz już rozumiem dlaczego Ty też jesteś taka świetna.
    - Te geny. - roześmiała się dziewczyna i usiadła ukochanemu na kolanach.
    - Na mnie też chyba już pora... Rano do pracy. - wtrąciła się Patrycja.
    - No co Ty, siedź jeszcze. Możesz tu nawet nocować! Prawda? - Luiza popatrzyła na Janka. Ten skinął twierdząco głową.
    - Nie, ale dziękuję za propozycję. - wstała otrzepując ubranie z okruszków. - Było naprawdę świetnie, liczę na jakąś powtórkę.
    - Będzie na pewno. - odrzekł Janek. - Odprowadzić Cię?
    - Nie dzię... - Maciek wstał na równe nogi. - Ja Cię odprowadzę! Z wielką chęcią. Jeśli pozwolisz. - krzyknął podając dziewczynie rękę. Ona z uśmiechem złapała go. Luiza popatrzyła rozbawionym wzorkiem na Janka.
    - Także my się będziemy zbierać. Bez obaw Luizka, Patrycja będzie ze mną bezpieczna. - wskazał ręką w stronę przedpokoju. - Panie przodem.

Luiza poszła za nimi. Otworzyła drzwi. Zdążyła tylko powiedzieć przyjaciółce, że gdy dojdzie do domu ma jej wysłać wiadomość, ponieważ Maciek od razu zaczął zagadywać nową towarzyszkę.
Zamknęła za sobą drzwi, oparła się o nie i zaczęła się śmiać.
    - Z czego się śmiejesz kochanie?
    - Z niczego. Trzeba posprzątać. - chciała wyminąć skoczka, ale ten zastawił jej drogę.
    - Posprzątamy jutro. Imprezę zaliczamy do udanych? - objął jej twarz dłońmi.
    - Jak najbardziej. Mam nadzieję, że Pati jakoś dojdzie z tym Maćkiem do domu. I on sam też... - roześmiała się.
    - O to się nie musisz martwić. Chodźmy spać. - pocałował ją. - Kocham Cię.
    - Ja Ciebie też. - przytuliła go mocno i oboje poszli do sypialni.




Ho, ho!
Witam was bardzo serdecznie po... 10 miesiącach (?) przerwy? Mam nadzieję, że nie zapomniałyście o Luizce i Janku! :D Tak bardzo przywiązałam się do tego opowiadania, ciągle o nim myślałam, zabierałam się do napisania tego rozdziału, aż w końcu się udało. Mam nadzieję też, że nie wyszłam z wprawy pisania. :D
Oby się on wam spodobał! Już postaram się dodawać wpisy regularnie.. i zaczynam też powoli nadrabiać wasze blogi. :)
Cóżż...
Komentujcie, oceniajcie! Swoje blogi zostawiajcie w komentarzach, na pewno zajrzę. ;)

Do następnego, buziaczki! :*

4 komentarze:

  1. Jestem :)
    Nie zapomniałam o tym blogu.. już Ty chyba najlepiej o tym wiesz! :D
    I nie, nie wyszłaś z wprawy. Rozdział tak samo świetny, jak poprzednie.
    Noo.. Łukasza nie ma i wszystkim się od razu żyje lepiej xD
    Luiza jest taka szczęśliwa w ramionach Janka.. no nic, tylko na ślub czekać!
    A Maciej czyżby coś do Patrycji? Ja go ogólnie nie lubię, więc.. to tyle o nim.
    Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie szybciej niż 10 miesięcy xD
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Weszłam na Bloggera pierwszy raz od dawna i z ciekawości weszłam na Twoje opowiadanie.Widziałam,że nic nie dodajesz jeszcze jak w tym świecie byłam na bieżąco i było mi smutno.Dziś wchodzę,patrzę i....jest nowy rozdział!OOOOOO jeszcze go nie przeczytałam,ale jak tylko to zrobię to zostawię po sobie ślad!
    Buźki kochana :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać,że wyszłam z wprawy,bo komentarz napisany z milionami błędów xD

      Usuń
  3. Hej, hej !
    Ja też wróciłam do pisania. A o Luizie i naszych mężczyznach nie zapomniałam, czekałam na ten rozdział.
    Mimo iż jestem kobietą to będąc na zakupach z moją mamą szczególnie tych do domu przezywam te same udręki co Janek :) Ja też chce na taką skoczną parapetówkę xD Czekam na kolejny! A jeśli pamiętasz moje opowiadanie to serdecznie zapraszam. Buziaki :*
    http://lzy-milosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń