niedziela, 1 listopada 2015

Osiemnaście.



Luiza z tego wszystkiego kompletnie zapomniała, że miała zostać na treningu swojego ukochanego i szybko opuściła teren skoczni. Maciek widząc to tylko utwierdził się w swoich przekonaniach, był to dla niego wystarczający dowód na to, że Luiza oszukuje Janka.
    Kot niewiele myśląc wpadł do szatni jak poparzony. Widząc swojego przyjaciela stanął przed nim tarasując mu drogę i położył mu obie ręce na ramieniu.
- Muszę Ci coś powiedzieć. - westchnął. - Jak coś pamiętaj, że masz mnie i chłopaków, to nie koniec świata, zawsze możesz na mnie liczyć..
- O co chodzi?
- Naprawdę nie sądziłem, że do tego dojdzie, ale trzymaj się, musisz dać radę.. Jak nie ta, to inna!
- O czym Ty do cholery mówisz? - warknął wyraźnie zdenerwowany.
- Luiza wraca do Łukasza.
Jankowi wydawało się, że się przesłyszał. Popatrzył chwilę na Maćka z niedowierzaniem. Po kilkunastu sekundach wybuchnął potwornym śmiechem.
- Co Ty wymyślasz.. - powiedział skoczek próbując złapać powietrze. - Jak może do niego wracać, skoro przyszła teraz ze mną na skocznie i zostaje ze mną na treningu? Jak już tak bardzo chciałeś mnie wkręcić to wypadało się bardziej postarać. - poklepał przyjaciela po plecach i ruszył do wyjścia z szatni powoli już się rozciągając.
- No chyba wiem co słyszałem i wcale nie zostaje, bo jakieś kilka minut temu widziałem jak wychodzi. - Ziobro gwałtownie się odwrócił i przymrużył oczy. - Poszedłem na chwilę do biura Łukasza coś się zapytać. Pukam, ale zero odzewu to naciskam na klamkę i co słyszę? Głos Luizy, no to sobie myślę posłucham o czym gadają.. Nie to, żebym podsłuchiwał, to raczej w ramach bezpieczeństwa, że gdyby doszło do rękoczynów...
- Do rzeczy! - syknął przerywając Maćkowi wywód.
- Stary, ona go przepraszała, mówiła coś, że nie chciała aby tak wyszło i że wszystko naprawi.. Naprawdę mi przykro..
- Może chodziło o coś innego?
- Niby o co? To brzmiało tak "Przepraszam, że cię zdradziłam, nie chciałam żeby tak wyszło, przepraszam naprawię wszystko" - powiedział udając kobiecy głos.
Janek cofnął się i usiadł na ławce. Przeczesał ręką włosy i przeklął pod nosem. To wszystko wydawało mu się takie niedorzeczne, przecież jeszcze rano mówiła mu, że go kocha. Po chwili przypomniał sobie wizytę jej rodziców i niepochlebne słowa na temat ich związku. Maciek usiadł obok niego opierając łokcie na kolanach. Nie chciał dołować przyjaciela, ale ostatecznie uznał, że dobrze zrobił.
- Fakt, ostatnio mieliśmy nalot jej rodziców.. - powiedział po chwili milczenia. - Nie byli zbyt zadowoleni z faktu, że Luiza teraz jest ze mną.. Może to oni ją jakoś do tego namówili.. Kurwa no nie mogę w to uwierzyć! - wstał i ze złością kopnął w swoją treningową torbę. - Ona na pewno wyszła ze skoczni?
- Tak i to w błyskawicznym tempie. Chodź, idziemy się rozgrzać, jakoś się wyżyjesz. - rzucił Kot i zniknął za drzwiami szatni.
Janka opuściła chęć pójścia na trening, jednak postanowił iść i w tej sytacji postarać się jeszcze bardziej i tak jak powiedział jego przyjaciel jakoś się wyżyć. Przed wyjściem wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer Luizy. Nie odbierała. Zrobiło mu się gorąco, rzucił komórką na torbę i wyszedł na rozgrzewkę.
Kompletnie nie mógł się skupić na tym co się dzieje, cały czas miał w głowie słowa Maćka. Ze złością patrzył na Łukasza. Czuł, że zaraz puszczą mu nerwy i zrobi coś czego będzie żałował. Kot cały czas go obserwował i widział, że przyjaciel jest na granicy wytrzymałości.
- Mam dość już tego jego pierdolenia. Zaraz mu chyba coś zrobię. - powiedział Janek zaciskając pięści.
- Uspokój się. Myślałeś, że jak to się skończy?
- Co?
- Ten wasz romans. Wybacz, ale teraz będę brutalnie szczery. Sądziłeś, że zakończy się to ślubem? Wielka miłość, cud, miód, malinki, różyczki, fanfary i w ogóle? Doszła do wniosku, że jednak rówieśnicy jej nie kręcą i wróciła sobie do Łukasza, albo faktycznie zrobiła to pod presją rodziców. Jest kilka opcji, to tylko dwie z nich.
- Nie mam zamiaru poznawać ich więcej. - odwrócił się i wypluł ślinę. - Trenerze, źle się czuję, rezygnuję z dzisiejszego treningu. - powiedział i nie czekając na odpowiedz Kruczka szybkim krokiem udał się do szatni.

    Całą drogę do domu rozmyślał. Nie miał pojęcia czego może się spodziewać po powrocie do mieszkania. Zastanawiał się czy Luiza będzie na niego czekała i jednak Maciek kłamał, czy może wróci i jak otworzy szafę to rzeczy jego ukochanej już nie będzie.
Kilka metrów przed jego blokiem zatrzymał się przy pubie. Pod wpływem emocji postanowił wejść i napić się piwa. Wiedział, że alkohol w południe to niezbyt dobry pomysł, ale chociaż na chwilę chciał odsunąć od siebie negatywne myśli.
- Co podać? - usłyszał z ust barmana siadając przy barze.
- Piwo proszę.
- Lane czy z butelki?
- Lane. - uśmiechnął się i spojrzał na pokaźną ilość różnych trunków za mężczyzną. - Albo wie Pan co, niech Pan jeszcze setkę naleje.
Barman skinął głową i spod baru wyciągnął pół litra.
- Dwa razy, niech będzie parzyście. - dodał z uśmiechem skoczek.
- Kobieta? - zapytał barman napełniając kieliszki wódką. Janek posłał mu wymuszony uśmiech. - Nie wiem po co pytam, nikt o tej porze nie pije z innego powodu. Proszę. - podsunął mu zamówione trunki.
Skoczek wypił kieliszek jeden za drugim i zamówił kolejny raz to samo w między czasie opróżniając szklankę z piwem.
- Jednak alkohol chyba nie jest w stanie rozwiązać wszystkich problemów. - dodał barman lejąc kolejny raz procenty do kieliszka.
- Jakoś trzeba odreagować.
- Są inne sposoby, na przykład bieganie.
- Sport w moim przypadku chyba by nie podziałał. - roześmiał się i pochłonął kolejną kolejkę.
- Nie odstresowywuje się pan podczas biegania czy lotu?
Skoczek pokiwał głową i przysunął puste kieliszki w stronę mężczyzny. Czuł, że alkohol zaczyna już działać, jednak nie miał zamiaru poprzestać na drugiej kolejce. W tej chwili było mu wszystko obojętne.
- I żaden Pan, Janek. - powiedział z szerokim uśmiechem.
- Rafał.
Skoczek już z lekkim trudem podał barmanowi rękę. Wszystko powoli zaczynało mu się zlewać. Opierając się na łokciach przetarł oczy i zamówił kolejny raz to samo. Rafał widząc w jakim stanie jest skoczek odmówił lania kolejnych kolejek, jednak Janek zdołał przekonać go do tego, że wszystko jest w porządku.
Po szóstej razie Ziobro w końcu powiedział sobie stop. Położył na blacie banknot stuzłotowy, podziękował barmanowi i chwiejnym krokiem udał się do swojego mieszkania.

    Luiza w ramach przeprosin za to, że nie została na treningu postanowiła przygotować romantyczny obiad dla swojego ukochanego. Kiedy zapiekanka dochodziła w piekarniku, dziewczyna wzięła się na przygotowywanie stołu. Położyła na nim obrus w kolorze kremowym i czerwone słomiane maty stołowe. Na środku postawiła goździki w tym samym kolorze, a obok nich dwie złote świece.
Podczas rozkładania sztućców usłyszała jak ktoś nieudolnie próbuje trafić kluczem w zamek. Zdziwiona poszła zobaczyć co się dzieje. Kiedy otworzyła drzwi zobaczyła w nich opartego o ścianę kompletnie pijanego Janka. Skrzywiła się.
- Boże, jak Ty wyglądasz? Śmierdzi od Ciebie jak z gorzelni!
Skoczek zignorował Luizę i lekko ją trącając udał się do salonu. Po drodze nie zauważył stojącego kwietnika i niechcący go kopnął w skutek czego kwiatek wylądował na podłodze. Dziewczyna z przerażeniem obserwowała poczynania skoczka.
- Janek, co się stało?
- Może Ty mi powiesz? - powiedział z uśmiechem rzucając się na kanapę. - O widzę, że z tej okazji przygotowałaś jedzenie!
- Z jakiej okazji? - zapytała zdziwiona.
- No czekam, aż Ty sama mi o tym powiesz!
- Naprawdę nie rozumiem o co chodzi. Dlaczego się tak spiłeś? - usiadła z mieszanymi uczuciami na krzesło. - Byłeś na treningu?
- Ty miałaś być. - powiedział i usiłował zdjąć buty. Kiedy to zrobił rzucił je w kąt i narobił huku. Luiza podskoczyła.
- Przepraszam. Dlatego się upiłeś?
- Możesz przestać robić ze mnie idiote?! - podniósł ton.
- Możesz na mnie nie krzyczeć?! Nie robię z Ciebie żadnego idioty!
- To wytłumacz mi dlatego poszłaś z treningu. No, kurwa mać słucham! - wstał i skrzyżował ręce. Ledwo trzymał się na nogach.
- Uspokój się! Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz.. - podniosła się z krzesła i chciała iść do kuchni, jednak skoczek szybko do niej podszedł i złapał ją za rękę. Odwróciła się i popatrzyła mu w oczy z przerażeniem. - Puść mnie.
- Uwierz mi, że nie dam robić z siebie debila, więc radzę Ci przyznać się do wszystkiego. - złapał ją jeszcze mocniej. Luiza syknęła z bólu.
- Janek puść mnie, to boli.. - łza poleciała jej po policzku. - Nie mam się do czego przyznawać..
Skoczek czując z jaką siłą złapał ukochaną za rękę, szybko puścił ją i odskoczył. Luiza odsunęła się od niego na kilka metrów. W jej oczach było coraz więcej łez. Zaczęła się go najzwyczajniej w świecie bać. Nigdy nie widziała go w takim stanie. Nie miała pojęcia co go do tego doprowadziło.
- No to może ja Ci to ułatwię! Wszystko wiem, rozumiesz?! Kurwa, wszystko wiem! Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć? Czy może miałaś ochotę grać na dwa fronty?! - zaczął ze zdenerwowania wymachiwać rękami we wszystkie strony. - Luiza była przerażona. Nie wiedziała co ma powiedzieć, cały czas jej łzy spływały po policzkach. - Dlaczego milczysz?! Nie masz mi nic do powiedzenia?! Czy może milczeniem wszystko potwierdzasz?!
- Do jasnej cholery, co potwierdzam?!
- Nie rób ze mnie głupka, po raz kolejny Cię o to proszę! Wiem, że wracasz do Łukasza! - krzyknął naprawdę głośno i w złości strącił wszystko ze stołu na podłogę.
- Co robię? Co Ty wymyślasz?
- Nic nie wymyślam! Sama mówiłaś, że do niego wracasz, że naprawisz, że przepraszasz! Wszystko wiem! - kopnął kawałki rozbitych talerzy, które jeszcze bardziej rozbryznęły się po pokoju. Luiza przerażona już do granic możliwości stanęła pod ścianą. Przez głowę przeleciało jej tysiąc myśli. Dlaczego Janek wymyśla takie rzeczy? Dlaczego ją o to oskarża? Skąd usłyszał te słowa i dlatego wyrwał je z kontekstu?
- To nie jest tak! Przecież ja Ciebie kocham, daj mi to wyjaśnić..
- Nie ma co wyjaśniać! Nie dam się oszukiwać. - powiedział i poszedł do sypialni mocno trzskając drzwiami.
Dziewczyna nie miała zamiaru iść za nim i pogarszać sytuacji. Postanowiła poczekać, aż Janek wytrzeźwieje i wszystko na spokojnie wyjaśnić. Usiadła pod ścianą, a po jej policzkach spłynęły resztki łez. Przez chwilę pomyślała, że Łukasz ma coś z tym wspólnego.
Po kilku minutach zaglądnęła do sypialni. Janek spał jak zabity, dlatego postanowiła posprzątać pozostałości po kłótni i resztę dnia postanowiła przeznaczyć na czytanie książki. Noc spędziła na kanapie.

    Wstała dość wcześnie. Nie mogła spać, cały czas myślała o wczorajszej sytuacji. Siedziała ze skulonymi kolanami okryta w koc, kiedy usłyszała odgłosy dochodzące z sypialni. Odsunęła od siebie nakrycie i na widok wchodzącego do pokoju Janka wstała. Skoczek chyba nie pamiętał nic z wczorajszego dnia, ponieważ jak gdyby nigdy nic poszedł do kuchni. Odezwał się potworny kac. Wziął półtoralitrową butelkę wody i dosłownie w kilkanaście sekund całą ją wypił. Otwierając kosz zauważył kawałki rozbitych talerzy. Wziął jeden do ręki i ze zdziwieniem popatrzył na swoją partnerkę.
- Nie pamiętasz? Rozbiłeś. - powiedziała ze spokojem. - Wszystko co leżało na stole zrzuciłeś, w sumie to nic nie przeżyło. - uśmiechnęła się lekko.
Skoczek chwilę patrzył na Luizę jak w święty obrazek. Złapał się za głowę i zamknął oczy z bezradności. Westchnął cicho i powoli zaczął sobie przypominać wczorajszą sytuację.
Usiadł obok Luizy. Położył rękę na jej kolanie, jednak dziewczyna ją odsunęła.
- Powiesz o co chodzi? - zapytała. Ziobro wzruszył ramionami. - Naskoczyłeś wczoraj na mnie, aż za bardzo. Dlaczego twierdziłeś, że wracam do Łukasza?
- Maciek słyszał waszą rozmowę..
- Co dokładnie usłyszał? - spojrzała na niego. Miał wzrok wbity w podłogę. - Popatrz się na mnie.
Zrobił to o co prosiła.
- Przepraszałaś go, mówiłaś, że wszystko naprawisz i że nie chciałaś aby tak wyszło..
- Właśnie, a to jest tylko mało znaczący fragment z całej rozmowy. - wstała i podeszła do okna. - Następnym razem jak Maciuś coś podsłucha, zapytaj go czy słyszał całą rozmowę, a później zapytaj o to mnie i nie urządzaj mi awantur.
- To jak było? - oparł łokcie na kolanach i podparł głowę na rękach.
- Chciałam z nim porozmawiać, bo znowu czepiał się Kamila. Dzięki niemu też moi rodzice nas odwiedzili. Chciałam to wyjaśnić. Łukasz był - prychnęła - jest dla nich idealny, a tu proszę zostawiłam go dla Ciebie. Te słowa, które przekazał Ci Maciek były właśnie odnośnie tego. Wyrwał je z kontekstu i dodał swoje trzy grosze. - wzruszyła ramionami. - O naszym rozstaniu rodzice dowiedzieli się od niego. Właśnie za to go przeprosiłam i powiedziałam, że nie chciałam aby tak wyszło, a to, że wszystko naprawię było odnośnie tego, że znów stanie się dla nich nieskazitelny. Dotarło?
Janek wstał i podszedł do niej. Nieśmiało objął ją i pocałował w czoło.
- Przepraszam Cię.. - wyszeptał.
- Ma mi być to ostatni raz, rozumiesz? - pogroziła mu palcem i uśmiechnęła się delikatnie. Skoczek zauważył na jej ręce siniaki. Z przerażeniem przejechał po nich palcem patrząc na Luizę, która tylko wzruszyła ramionami.
- Trochę za mocno złapałeś.
Zasłonił ręką usta. Poczuł się strasznie, żałował tego wszystkiego. Nie chciał Luizie zrobić krzywdy, nie chciał jej zranić. Było mu głupio i wstyd.
- Przepraszam.. - powiedział jeszcze raz. Głośniej.
- Wyjaśniliśmy sobie już wszystko?
- Gniewasz się na mnie?
Nie odpowiedziała tylko pocałowała go lekko i przytuliła. Chwilę stali w uścisku, po czym dziewczyna poszła do kuchni przygotować śniadanie. Chciała to wszystko puścić w niepamięć.

    Po południu Janek poszedł zrobić zakupy, a Luiza zajęła się generalnym sprzątaniem mieszkania. Usłyszała dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć przekonana, że to obładowany reklamówkami Janek, który nie może ich otworzyć. Otworzyła je i kiedy zobaczyła w nich Maćka zaśmiała się kpiąco.
- O proszę, pan podsłuchiwacz. Przyszedłeś znowu jakieś nowinki przekazać Jankowi? - posłała mu ironiczny uśmiech. Kot zdziwiony spojrzał na nią. - Teraz nagle taki mało rozmowny się zrobiłeś?
- Ale jak to..
- Dlaczego nie zostałeś detektywem tylko skoczkiem? Ach, no tak. Podsłuchiwać też trzeba umieć. Nie, nie wracam do Łukasza i gdybyś mógł nie gadaj więcej takich głupot Jankowi, dobrze? A jak już będziesz musiał i miał taką potrzebę to chociaż się upewnij. Z góry dziękuję.
- Przepraszam Luiza. - dotarło do niego, że jednak się mylił i zrobił błąd. - Po prostu to tak zabrzmiało..
- Nieważne. Masz szczęście, że to wszystko się wyjaśniło. Inaczej..
Nie dokończyła, ponieważ zauważyła na korytarzu Janka. Uśmiechnęła się na jego widok, a on zdziwił się kiedy zobaczył Maćka.
- Dzięki, że prawie przyczyniłeś się do rozpadu mojego związku. - powiedział uderzając go lekko w tyłek reklamówką.
- Dobra, żałuję.. Luiza już mi co nie co powiedziała. Będę musiał się podszkolić trochę w dziedzinie podsłuchu. - powiedział i cała trójka się roześmiała.

    Maciek został u przyjaciół na obiad. Dużo rozmawiali i śmiali się, mogło się wydawać, że cała przykra sytuacja poszła w niepamięć. Kot opuścił ich mieszkanie dopiero późnym wieczorem.
Luiza stała przy zlewie zmywając naczynia. Janek stanął za nią i objął ją w pasie. Zaczął całować ją po szyi.
- Chyba należą Ci się jeszcze jedne przeprosiny.. - obrócił ją i popatrzył jej w oczy.
- A kto to posprząta? - uśmiechnęła się.
- Później się tym zajmiemy. - pocałował ją w usta. Zaczął zdejmować z niej wszystkie ubrania. Ona zrobiła to samo. Po pokonaniu kilku kroków, posadził ją na stole i oddali się chwili namiętności.
Po wszystkim wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Położył się obok niej. Nakrył ich kołdrą i ręką przeczesał jej włosy.
- Co Ty na to, żebyśmy kupili własne mieszkanie? - zapytał patrząc jej w oczy.
- Przecież to jest w porządku..
- Kochanie. - pocałował ją. - Własne, nasze mieszkanie, które będziemy mogli urządzić po naszemu. W którym będziemy mogli zacząć nowe życie..
- A co z tym?
- Wynajmie się albo sprzeda. Myślę, że to nie problem. - uśmiechnął się, a Luiza westchnęła. - Czyli się zgadzasz?
- Tak. Kocham Cię.













Hej kochane! 
Tak jak mówiłam jest rozdział. Jestem z niego nawet zadowolona, mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy pisania. 
Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy, literówki, ale nie pisałam w Wordzie i takowe mogą się zdarzyć, mimo, że sprawdzałam dwa razy. Rozpisywać się nie będę, wszystko co chciałam zawarłam w poprzednim poście! To zostawiam Was z osiemnastką i lecę komentować u Was!
Następny rozdział postaram się wrzucić w następny weekend. Tu i na drugim blogu. 

Komentujcie, piszcie opinie, buziaki! :*

PS. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DLA JEDNEGO Z NASZYCH BOHATERÓW - ŁUKASZA KRUCZKA! :D

7 komentarzy:

  1. Jestem!
    Chyba się domyślasz, za co Cię kocham xD miła atmosfera i te sprawy :D
    Dobra, ogarniam się..
    Maciek rzeczywiście dał ciała i gdyby to się nie wyjaśniło to przestałabym go chyba lubić..
    Janek według mnie zbyt ostro zareagował. Nie poczekał na wersję Luizy tylko wolał się upić, rozwalić wszystko w domu i jeszcze zadać jej ból. Typowy facet.
    Chyba tyle ode mnie ;)
    Trzymaj się Kochana, buziaki :*

    Ps. Trzeba pogadać - odezwij się na fb :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Maciek rzeczywiście zachował się trochę jak dzieciak, bo usłyszał kilka zdań i od razu je podkoloryzował, no ale Jasiek też taki święty nie jest. Mógł wrócić do domu jak człowiek i normalnie z Luizą pogadać, a nie upijać się w trzy dupy i zachowywać jak orangutan, który uciekł z zoo .__.
    No ale cieszę się, że jednak się wszystko między nimi wyjaśniło ;)
    Czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się :)
    W końcu wszystko nadrobiłam. Trwało to co prawda trochę czasu... ale już jestem i postaram się być na bieżąco :)
    Zacznę może od tego, że bardzo mi się podoba twój styl. Wszystko dobrze i przyjemnie się czyta. I choć rzadko wpadam na historie o naszych chłopakach, to u ciebie jestem wręcz nimi zauroczona ^^
    A co rozdziału... zastanawiam się nam Maćkiem. Zachował się strasznie dziecinnie. Nie powinien od razu tak się nakręcać. Ale Jasiek, no cóż, też swoją cegiełkę do tego wszystkiego dołożył. Mógł zareagować w zupełnie inny sposób, a on poszedł chyba po najcieńszej linii oporu, upijając się jak jakiś małolat...
    Ale wszystko się wyjaśniło, chociaż tyle dobrego :)
    Czekam na kolejny rozdział ^^
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Maciek zachował się tutaj jak jakiś bachor, naprawdę. Jak to było? "Skarżypyta na kopyta, język lata jak łopata"? :D Świetnie do niego pasuje w tym rozdziale. Ja rozumiem, że chciał dobrze dla przyjaciela, no ale bez przesady. Dobrze, że Luiza i Janek wszystko sobie wyjaśnili. Chociaż szkoda talerzy i kwiatka. Uważam, że Maciek, jako główna przyczyna zaistniałej sytuacji, powinien wszystko odkupić!
    No i znowu te siniaki... To już na pewno nie jest przypadek. Naprawdę się boję, że teraz, kiedy Janek i Luiza już sobie układają życie i chcą kupować nawet nowe mieszkanie, odkrycie choroby we wszystkim im przeszkodzi. Oby to były tylko takie moje czarne wizje.
    Nie, nie wyszłaś z wprawy :) Bardzo mi się podobał ten rozdział i czekam z niecierpliwością na następny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ;)
    Wybacz, że tak późno :( jednak za mało czasu na wszytko...
    Maciek... No niestety nakręcił całą sytuację... Cóż. No i Janek też swoje od siebie dołożył.
    No, ale wszystko sobie wyjaśnili, więc może będzie już dobrze? :)
    No fakt, szkoda, że to wszytko tak wyszło, no, ale jak to mówią "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" ;)
    Kochana, ja czekam na następny ;)
    Pozdrawiam!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,hej,hej!
    Bardzo przepraszam za poślizg czasowy, ale ostatnio nie miałam czasu na nadrabianie zaległości i dopiero dzisiaj znalazłam chwilę, aby to zrobić.
    Rozdział fenomenalny! Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę oraz przepraszam za krótki komentarz, ale mam dużo zaległości i chciałabym je dzisiaj nadrobić.
    Obiecuję poprawę przy kolejnym rozdziale.
    Całuski. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej dopiero niedawno znalazłam twojego bloga, jest genialny całkowicie odmienny od wszystkich które już przeczytałam czekam na dalszy ciąg

    OdpowiedzUsuń